Łączna liczba wyświetleń

środa, 6 listopada 2013

         35. Słomianym wdowcem byłem w ostatnich latach, (kiedy już nie mogłem pracować w Niemczech) już nie jeden raz... Czasem była potrzeba zarobku na życie, na jedzenie, uzupełnienie debetu w banku. Czasem na meble, jakiś wyjazd... Kiedyś były to wyjazdy żony na trzy miesiące, teraz na czas urlopu w pracy... Siły już nie te, a i potrzeby mniejsze odkąd dzieci po kolei zaczynały się wyprowadzać i zaczynały swoje samodzielne życie... To kilka zdjęć z wyjazdów Marysi. Warunki były różne, ale nie z tych najgorszych. Nie po to się przecież uczyło języka, by pozwalać na wszystko bauerom... ;-)))





To kilka zdjęć z odwiedzin Marysi z bunkrów, gdzie kiedyś hodowano pieczarki i gdzie zarobiliśmy kupę kasy na mieszkanie... Pracowaliśmy tam czasem nawet i po osiemnaście, z hakiem godzin... Byliśmy w śród Ślązaków jedynymi z Podlasia. Zawiść ich była wielka, gdy my zarabialiśmy pieniądze, a im się pracować nie chciało... Ale nie będę tego opisywał, bo to i był początek mojej choroby i depresji. Pewnie i sam byłem nie bez winy... Ale za to mamy mieszkanie, wykształciliśmy dzieci i poznaliśmy wielu ludzi...












Była praca w pensjonacie...






Pracowała w pieczarkarniach... 



Jednak to była tylko praca... Był czas wolny, spotkania towarzyskie, wyjazdy i poznawanie okolicy. A po tym wszystkim był powrót do domu i ... ;-D




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz