Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 17 września 2013

15.
No i zaczęło się dorosłe życie... Muszę powiedzieć że nie byliśmy pierwszymi z naszej klasy którzy się pobrali, ale i nie ostatnimi. Nasze dzieci są już dorosłe, inni, "z późniejszego rzutu", mają dzieci co jeszcze się uczą. Lat mamy tyle samo, zdrowie jak inni. Tylko że my pomagać możemy, ale już nic nie musimy...  Lesanka, życie takie jak sobie wyobraziliśmy... Do pewnego momentu. Do tego momentu było wspaniale. Przeżyliśmy kryzys, byliśmy badylarzami, jeździliśmy na saksy, byłem radnym. Rodziły nam się dzieci, które wychowywaliśmy zupełnie instynktownie. Potem je kształciliśmy i daliśmy dobre "wędki". Nie było tak że siedzieliśmy w domu i narzekali że praca, praca i praca. Nie, w domu czysto, dzieci zadbane i często wyjeżdżaliśmy na różne imprezy, albo organizowaliśmy je sami. Ognisko, grill, wizyty, imieniny, chrzciny, to wielu ludzi wokół nas. Ostatnio rozmawialiśmy z Marysią i doszliśmy do wniosku że byliśmy bardzo odważni...



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz